Szczegóły o napadach wprost od IGN!

gtavheistshumanelabs16jpg-c261e3

„Pieprzyć to!” – krzyknąłem. „No to jedziemy z tym koksem!” Przycisnąłem gaz do dechy w moim Jesterze i wbiłem się w mocno strzeżoną, przybrzeżną bazę Merryweather Security, w międzyczasie Jon Ryan (również pracownik IGN), jeden z moich trzech kompanów, wbił szpony w deskę rozdzielczą i wrzeszczał niczym cheerleaderka po wygranym meczu.
Przybyliśmy tutaj w poszukiwaniu bojowego helikoptera Valkyrie i cholera… nie chcieliśmy aby pięćdziesięciu dobrze uzbrojonych zbirów nas już dorwało.

Przebrnęliśmy przez pierwszy punkt kontrolny i załatwiliśmy dwóch opryszków sprawiając, że zaalarmowaliśmy całą bazę. Stamtąd przeszliśmy obok kontenerów, pojazdów i jeszcze większej ilości checkpointów, rozjeżdżając pracowników Merryweather i robiąc z nich ozdoby na zderzaku.
Zauważyliśmy Valkyrie na tyłach bazy, niedaleko doków, a sami zatrzymaliśmy się koło barykady. Potrzebowaliśmy czasu na tyle dużo, aby zdążyć przebrnąć do helikoptera, uciec, zebrać pozostałych dwóch partnerów sprzed bazy i dolecieć do bezpiecznego miejsca, lecz mieliśmy mało czasu na wyrobienie się z tym wszystkim. Ledwo co wyszliśmy z auta, zostaliśmy otoczeni i spacyfikowani, zanim zdążyliśmy cokolwiek zrobić. Koniec misji. Powrót do punktu kontrolnego.

Może i czekaliśmy na zapowiedziane Napady do GTA Online 18 miesięcy, ale te masywne (i nie zapominajmy że również darmowe) nowe zadania będą warte zachodu. Bo nawet w spektakularnych porażkach mieliśmy ubaw po pachy, a to był dopiero pierwszy z pięciu etapów przygotowawczych.

Misję Napadów w którą graliśmy nazywa się „Rozróba w Humane Labs”. Naszym ogólnym celem było włamanie się do placówki, kradzież danych, wyjście bez szwanku i podział 540 000 dolców między nami. Owa akcja miała 5 misji przygotowawczych zwieńczonymi finalnym napadem. To wszystko zajęło nam dokładnie 3 godziny z życia. Myślę, że gdybyśmy mieli większe doświadczenie i zgrany zespół, zmniejszylibyśmy rozgrywkę do może 2,5 albo nawet 2 godzin. Ale w gruncie rzeczy chodzi o to, aby zespół doznał nowych doświadczeń w wydeptanej już przygodzie w GTA V i raz za razem lepiej współpracował.

Jak już wspomnieliśmy, jedną osobą jest lider, który gromadzi całą kasę i nie dostaje wypłaty aż do końca. Reszta z trójki uczestników dostaje wynagrodzenie po każdej robótce, które może prowadzić do awantur na tle „oddawaj hajsy bo nie zasłużyłeś”. W napadzie na Humane Labs, na początku spotkaliśmy się w mieszkaniu gospodarza gry, w którym anonimowy pośrednik przekazał nam instrukcje od jeszcze bardziej anonimowego szefa. Przeszliśmy następnie do tablicy planowania aby zaznajomić się z pierwszymi przygotowaniami. Potrzebowaliśmy kodów dostępu od naszej wtyki na parkingu w centrum miasta, a potem zajumać dwa APC-podobne wozy z poligonu wojskowego Merryweather w hrabstwie Blaine.

Byłem nabywcą, a kumpel z drużyny był moim przydupasem. Ppzostała dwójka obserwowała schody przeciwpożarowe nad parkingiem. Gdy nasz człowiek pojawił się wydawało się, że nas zna. „Ten bank… to byłeś ty, nie?” – zapytał, być może nawiązując do innego napadu w GTA Online. Moment później skwitował: „W co się tym razem pakujesz jest meczem innego kalibru, mój przyjacielu”.

Zanim wznowiliśmy naszą rozmowę, zaroiło się od, hmm, dziesiątek agentów FIB, otaczając nas ze wszystkich stron (główne wyjście i 3 alejki). Wskoczyłem w fotel kierowcy i gdy zajechaliśmy na miejsce, rozjechałem parę osób, gdy moi koledzy z drużyny wybrali sposób bardziej amerykański. Po kilku nieudanych próbach w końcu zaliczyliśmy zadanie. To była przyjemna rozgrzewka. Moja działka wynosiła za tę fuchę $20,520 i w każdej takiej misji przygotowawczej na końcu będziemy otrzymywać wynagrodzenie.

W niestabilnym emocjonalnie zadaniu zaczynała rosnąć presja. Dla naszej czwórki było łatwo dostać się do kopalni, gdzie były zaparkowane nasze APC i zdjąć ochroniających je ludzi, ale ucieczka okazała się znacznie trudniejsza (i dająca więcej frajdy) niż sądziliśmy . Obydwa pojazdy wyjechały, w każdym po dwie osoby, ale tylko jeden miał dostęp do wieżyczki zamontowanej na dachu. Takim własnie wyjechałem, podczas gdy moi koledzy zaczęli niszczyć fale gnojów z Merryweather, pojawiających się w ciężko uzbrojonych jeepach. Nasz strzelec musiał nawet zestrzelić kilka helikopterów uzbrojonych w pociski powietrze-ziemia.

Tak naprawdę to teraz zaczęło się robić ciekawie.

W naszej trzeciej misji konfiguracyjnej mieliśmy zajechać do pontonu przycumowanego w obskurnym miejscu, popłynąć do lotniskowca, szturmować go, skraść pionowzloty Hydry i przylecieć nimi do hangaru w hrabstwie Blaine. Łatwizna, nie? Sielanka po kradzieży przemieniła się w ogromne, powietrzne mordobicie!

Finał? Jaka piosenka mogłaby lecieć u każdego z nas w radiu, kiedy skończyliśmy z wrogiem i wracaliśmy do hangarów? „Danger Zone” oczywiście.

Po wyżej wymienionej, i być może durnej, strategii, musieliśmy opcjonalnie zdobyć dwa śmigłowce Valkyrie. Przeszliśmy do finałowej misji wstępnej i prawdopodobnie moją ulubioną z całego tego pakietu misji. W strugach deszczu porażki musieliśmy aktywować urządzenie EMP (wytwarzające impuls elektromagnetyczny przyp. tłum.).

Nasza czwórka wyglądała jak szpiedzy ze Splinter Cella: ubrani na czarno, z czarnym scenariuszem wijącym się po głowie, z noktowizorami na czole i skradających się w deszczowej ciemności. Na posiadłość wtargnęliśmy po naszemu wiedząc że alarmując wszystkich, spowodujemy że misja skończy się zanim na dobre się zacznie. Naukowcy Humane Labs wymieszani z uzbrojonymi ochroniarzami, stali nam na drodze do celu. Każdy dzierżąc po pistolecie z tłumikiem, wkradł się przez frontową bramę zdejmując parę, niczego niespodziewających się, strażników.

Doszliśmy do grupki dwóch naukowców i dwóch ciężko uzbrojonych przeciwników. Z bezpiecznej odległości wszyscy wycelowaliśmy w inną czaszkę. Jeden z przedstawiciel Rockstara spokojnie zakomunikował „Na trzy”. „1… 2… 3!”

Cztery różne ostrzały rozdarły dotychczasowy nocny spokój i cała czwórka padła w ciszy, przypominając nam kultową misje współpracy w Splinter Cellu: Teorii Chaosu z 2005 roku. Zanim padł ostatni wróg, mieliśmy kilka momentów w których zabuzowało nam od adrenaliny, pozostawiając Jona do złamania panelu zabezpieczającego garażowych drzwi. Ponieważ nasz czas misji wskazywał już poniżej minuty – wspomniałem już że graliśmy w misję na czas? – Jon nie mógł przebrnąć przez minigierkę w ograniczonym czasie. Kiedy nam się to w końcu udało, nie mieliśmy innego wyjścia jak znaleźć samochód i stamtąd spieprzać by zmieścić się w czasie. Pobliski APC był zamknięty, ale nie firmowy van Humane Labs na uboczu. Daliśmy nura do niego i sruuu przez frontową bramę. Zjawiły się posiłki wroga. Wstrzymaliśmy oddech… Udało się bez niespodzianek ponieważ jechaliśmy firmowym vanem. Ufff… i łał!

W końcu na deserek sam napad. Musimy podzielić się na dwie grupy: na grupę uderzeniową która zinfiltruje Humane Labs w noktowizorach i skradnie dane z serwera, i na grupę wsparcia powietrznego pozostającą w powietrzu w Valkyriach, odpierając atak nieprzyjacielskich sił powietrznych, aż do czasu odebrania drugiej grupy z punktu spotkania. Byłem w zespole naziemnym wraz z graczem od R*, kiedy to Jon wraz z tym drugi wzięli się za osłanianie nas z góry.

Zawiozłem nas pod Valkyrie, wsiadłem na fotel drugiego pilota (w przeciwieństwie do dwóch foteli pilota bądź operatorów karabinu) i polecieliśmy do placówki badawczej, a następnie wyskoczyliśmy ze spadochronami (nie wliczając porażki zeskrobywania mnie z asfaltu zabierając tym samym nasze jedyne życie drużyny). Stylu ninja weszliśmy do środka do istnych egipskich ciemności, do misji przypominającą tę z ostatnich w wątku fabularnym GTA V. Ale jest zabawniej z kumplem u boku. Nasze ruchy i bronie zsynchronizowały się z ciszą, ściągnęliśmy informacje z konkretnego komputera, założyliśmy nasze ustniki i przepłynęliśmy z 5 minut przez podwodny tunel – naszej furtki do ucieczki z Humane Labs. Pobiegliśmy do ustalonego punktu odbioru na plaży i jak na zawołanie zjawił się Jon z jego partnerem aby nas stamtąd zabrać.

Nie byliśmy jeszcze w pełni bezpieczni – nie do ostatniej fali wrogich Valkyrii które trzeba zdjąć z nieba. W końcu wylądowaliśmy dymiącym się helikopterem, pomyślnie kończąc duży skok. Gotóweczka została wypłacona i popijaliśmy drinki w nocnym klubie Vanilla Unicorn. Za dobrze wykonaną robotę!

Jeśli wydaje się że było tego sporo, i jeśli wydaje się że było do intensywne przeżycie, do dlatego, że były tam obydwa te aspekty. To tylko jeden napad wypełniony świetnymi uwierzyłbyś-kiedy? historiami. Cholera. To nie wszystko co zdążyliśmy ograć na naszej sesyjce! Złączcie to z wrodzoną grywalnością różnych ról i samą nieprzewidywalnością sandboksu, jaką oferuje GTA V, i Napady Online mogłyby z łatwością wznieść społeczność na wyższy poziom pasji i oddania.

Tłumaczenie: gta-five.pl

Oryginał:  uk.ign.com

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *